Moja Babcia i Mama robią przepyszne pieczenie, gdy byłam mała uwielbiałam "szare mięsko" - jak je nazywałam. Szare mięsko okazało się być cielęciną, co przez wiele lat mnie wcale nie interesowało ;)
Mój Wąż nie zawsze ma ochotę na cielęcinę. Z resztą niektórzy jej nie lubią, mówią, że ma taki specyficzny, mleczny smak. Mnie zawsze smakowała, zarówno jako szare mięsko jak i sznycelki Babci Irenki, długo parowane, mięciutkie, rozpływające się w ustach. Lubię zwykłą gotowaną z listkiem laurowym, którą czasem robię na kanapki, pieczoną i mieloną w galarecie mojej Mamy.
Odwiedziliśmy niedawno drugi bazarek, chociaż jest to tylko chwilowy skok w bok i mojemu bazarkowi -bazarkowi pozostaję nadal wierna ;) Na "nowym" bazarku kupiłam jagnięcinę i porządny kawał cielęciny, którą postanowiłam upiec.
Składniki:
- "porządny kawał cielęciny" może być udziec, ale nie musi
- 4 łyżki masła
- 2 ząbki czosnku
- 2-3 łyżki suszonego lubczyku
- 1 łyżka majeranku
- sól i pieprz
- szklanka wody
Cielęcinę lekko tłuczemy przez folię aluminiową, z dwóch stron solimy i pieprzymy (nie bójmy się tego słowa ;) następnie rozkładamy na desce i zewnętrzną stronę nacieramy wyciśniętym czosnkiem, miękkim masłem i posypujemy lubczykiem i majerankiem. Zawijamy jak roladę i obwiązujemy sznurkiem. Wkładamy w rękaw do pieczenia, w który wlewamy około szklanki wody. Pieczemy około 1,5 -2 godzin w temperaturze 200-220 stopni. Najlepiej zaglądać do niej co pół godziny, bo każdy piekarnik piecze inaczej.
Jest przepyszna na zimno i na ciepło na przykład do pieczonych z czosnkiem i kminkiem ziemniaczków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Wszystkiego smacznego! :) Cytryna 🍋