niedziela, 1 grudnia 2019

Brunch dla męża 🍅🥑🥓🥩

Przepis na ekspresowy sos BBQ bez gotowania, czyli potrzeba i łakomstwo matką wynalazku 😉
- 1 łyżeczka ostrej musztardy
- 1 łyżeczka przecieru pomidorowego
- 2 łyżki ketchupu
- 1 łyżeczka srirachy (lub innego ostrego mazidła)
- chlust sosu sojowego
- chlust syropu klonowego (lub miodu)
- chlust sosu Worcestershire
- szczypta mielonego kminku
-  1/2 łyżeczki wędzonej papryki
- 1/2 łyżeczki suszonego czosnku
- sól, pieprz
- dodałam posiekane jalapeño i mini-korniszony





 #stek #tostyfrancuskie #awokado  #steak #frenchtoast #przepis
#brunch #bbqsauce
0

środa, 24 kwietnia 2019

Recenzja diety pudełkowej warzywno-owocowej i kilka słów na temat diety Dr Dąbrowskiej oraz diety ketogenicznej.

 Zapytałam Was na fanpage Cytryna&Co na Facebooku, czy mam napisać recenzję. Większość odpowiedziała, że tak. Oto i ona. 😊

Po Wielkiejnocy🐥🐣🐇 motywacja, żeby rozpocząć dietę zapewne jest większa niż zwykle 💪👌👍 Liczę, że moje doświadczenia będą dla Was przydatne.

Po raz pierwszy skorzystałam z cateringu dietetycznego. 🍱


Dlaczego post Dr Dąbrowskiej?

Mam Hashimoto i niedoczynność tarczycy. Odkryłam, że posty, okna żywieniowe (intermittent fasting), jedzenie odpowiednich produktów i wykluczenie z diety innych, bardzo mi służy. A wierzcie mi przez ostatnie dziesięć lat próbowałam wielu różnych rozwiązań.
Pomaga mi też zrzucić zbędne kilogramy, lepiej się poczuć, naładować baterię. I jeśli tego nie schrzanię 😂, to w efekcie naprawdę dobrze funkcjonuję 😎😉

Stąd od kilku lat raz lub dwa razy do roku w ramach wiosennego (i jesiennego) detoksu robię dietę warzywno-owocową lub inaczej dietę Dr Dąbrowskiej. Czytałam książki Dr Ewy Dąbrowskiej, jestem w kilku grupach tematycznych na facebooku, śledzę nowinki, kupiłam też dwie książki dotyczące nowej metody wychodzenia z postu.

Najdłuższy post, jaki robiłam trwał 30 dni, najkrótszy był teraz, przez 7 dni.
Warto nadmienić, że efekt leczniczy postu zaczyna się dopiero po 2 tygodniach. Tym razem jednak mój plan był nieco inny, ale o tym dalej...

Jeśli jesteście zainteresowani dietą Dr Dąbrowskiej, polecam Wam zapoznanie się z następującymi książkami:

- Ciało i ducha ratować jedzeniem Dr Ewy Dąbrowskiej;
- Przywracać zdrowie żywieniem Dr Ewy Dąbrowskiej;
- Pakiet trzech książek Dieta warzywno-owocowa Dr Ewy Dąbrowskiej Beaty Dąbrowskiej i Pauliny Borkowskiej lub pojedyncze książki - według Waszej potrzeby.

A jeśli macie tak jak ja Hashimoto, inną chorobę autoimmunologiczną, to warto też przejrzeć następujące pozycje:
- Dieta Smart Food Eliany Liotta
- I Ty możesz wyleczyć choroby autoimmunologiczne Dr Amy Myers
- Zapalenie tarczycy Hashimoto, Izebelli Wentz

- oraz zapisanie się do jednej z grup na facebooku, gdzie członkowie nawzajem się motywują i inspirują  - to bardzo pomaga, ponieważ post nie jest łatwy i nie jest też dla każdego. W wielu przypadkach wymaga konsultacji z lekarzem lub przeprowadzania go całkowicie pod okiem lekarza. Dlatego  pamiętajcie, nie można na ślepo podążać za modą. Na pierwszym miejscu zawsze stawiajmy swoje zdrowie. 

Podsumowując:
1. post można przeprowadzić samemu;
2. korzystając z cateringu dietetycznego;
3. lub istnieje trzeci sposób, z którego korzystało kilkoro znajomych. A mianowicie wyjazd na turnus z dietą Dr Dąbrowskiej. Na jej stronie znajduje się lista rekomendowanych ośrodków. Jednak ten wariant wymaga czasu (urlop) oraz większego nakładu finansowego. 

Wracając do moich doświadczeń. Poprzedni post robiłam w październiku i bardzo spodobało mi się wyjście nową metodą polegające na prowadzeniu organizmu w stan ketozy. Dieta ketogeniczna bardzo mnie zainteresowała i żeby się więcej dowiedzieć, obecnie robię kurs keto coacha, dużo czytam i zgłębiam temat.

Taki był cel postu, który przeprowadziłam z pomocą cateringu dietetycznego. Obecnie jestem na diecie ketogenicznej. Być może napiszę na ten temat coś więcej, gdy skończę kurs.

Dlaczego dieta pudełkowa?

Tej wiosny nie mogłam zebrać się do tego, żeby sama zacząć post. Odkładałam to z tygodnia na tydzień, aż wreszcie postanowiłam przechytrzyć samą siebie i po prostu kupiłam dietę na Grouponie. W skrócie: zapłacone -zjedzone 😉
Moim celem tym razem nie był długi post, ponieważ zostało mało czasu do Wielkanocy.
Potraktowałam go jako narzędzie, które miało ułatwić mi wprowadzenie organizmu w stan ketozy. I to się udało. 

Wybrałam dietę z oferty Cateringu Akuku. Z góry zaznaczam, że nie jest to wpis sponsorowany. O moim wyborze zadecydowała cena oraz fakt, że kiedyś podczas remontu kuchni, zamówiłam u nich dzień próbny i byłam zadowolona. Obecnie wiele firm w Warszawie i zapewne innych miastach posiada w ofercie dietę owocowo-warzywną. Kilku moich znajomych korzysta z różnych firm i chwalą sobie ich usługi np. mój przyjaciel korzystał z Macrobibar, a kumpela z Przełom w odżywianiu.

Dodatkowo, znalazłam Groupon, więc cena w porównaniu z innymi firmami była dobra. 
Za Groupon na 5 dni zapłaciłam 249 zł a za dodatkowy dzień 58 zł. 
Ponieważ nie udało mi się zamówić diety na poniedziałek (zamówienia przed weekendem są przyjmowane do godz. 13 w piątek), jeden dzień postu zrobiłam sama.


Menu, dostawa, obsługa.  Jak oceniam? Jakie są moje ogólne wrażenia?

Codziennie pod wskazany adres o wybranej godzinie dostarczana jest torba z pojemnikami z jedzeniem na cały dzień. W weekend, w sobotę dostarczone zostały dwie torby na dwa dni. Moim zdaniem trzymanie sałatki z rukolą dłużej niż 24 godziny w lodówce, nie wpływa dobrze na jej walory i wartości odżywcze.

Obsługa w Akuku jest bardzo miła. Pytają w trakcie diety, czy ma się jakieś uwagi. Jest z nimi dobra i sprawna komunikacja. Do godziny 13 poprzedniego dnia można zmienić adres dostawy.

Poniżej wklejam moje menu, jest ono dostępne również na stronie internetowej.
Przy tego typu diecie, gdzie nie ma tłuszczu, jest ograniczona ilość składników, poszaleć kulinarnie nie można. Można jednak wyczarować jadalne i względnie smaczne posiłki. Kilka rzeczy mnie mile zaskoczyło, co do innych miałam uwagi.

Jedzenie było dobrej jakości, urozmaicone, były dania, których samej nie chciałoby mi się robić np. faszerowana papryka, cukinia czy kotlety z kalafiora i kiszonej kapusty.

Posiłki były urozmaicone. Dla mnie absolutnym mistrzem był ich zakwas buraczany, który nie wiadomo dlaczego nie znalazł się w torbie weekendowej 😕 W pieczonych jabłkach nie było też malin, mimo że w menu zostały one wymienione. A wierzcie mi, po kilku dniach postu taka malina to prawdziwy rarytas 😉

Koktajle na drugie śniadanie były przepyszne, na piątkę z plusem!
Sałatki np. z jabłkiem i granatem  również bardzo mi smakowały.

Niektóre dania były słabo doprawione, musiałam sama je doprawiać. Zakładam, że jeśli ktoś zamawia catering do biura, nie zawsze ma możliwość, żeby doprawić jedzenie po swojemu.

Niektóre porcje były dla mnie za duże np. wielki pojemnik kapusty na śniadanie, którą jadłam w rezultacie przez pół dnia. Gdyby była połowa tej porcji plus zwyczajna sałata z pomidorem, ogórek kiszony, czy inna mniejsza porcja czegoś innego, nawet pokrojonych surowych warzyw -  byłoby to lepsze rozwiązanie dla mnie.

Warzywa mogłyby być bardziej al dente. Nie lubię rozgotowanych, a bez tłuszczu i przypraw niestety jeszcze trudniej je zjeść. Na brukselce niestety poległam. Wylądowała w koszu.

Bardzo brakowało mi ziół. Nie mówię o droższych ziołach, ale choćby natce z pietruszki, koperku czy szczypiorku. Na diecie Dąbrowskiej można urozmaicać dania czarną solą np. robiąc jajecznicę z kalafiora, można też używać octu jabłkowego, soku z cytryny. Dodawałam je sama.

Na podwieczorek zawsze była zupa krem, co wydawało mi się nieco monotonne. Niektóre zupy były OK (pomidorowa, krem z buraka i dyniowo-paprykowa), inne mi niezbyt smakowały.

Gdy sama robiłam post, zupy ratowały mi życie np. bulion warzywny z warzywnym "makaronem", krem z kalafiora, szpinaku,  jabłek i buraka, dyni, papryki i pomidora, pomidorowa z ryżem z kalafiora i bazylią,  czy gazpacho. Tutaj trochę zabrakło mi inwencji kucharza.

Moja ogólna wątpliwość do diet pudełkowych to stosowanie plastikowych pojemników, które zakładam, że dużo osób wkłada do mikrofali. Sama nie mam i nie będę miała kuchenki mikrofalowej.
Być może firmy cateringowe powinny rozważyć szklane pojemniki albo słoiki za kaucją, które można następnego dnia zwracać? Byłoby to na pewno bardziej ekologiczne i zdrowsze rozwiązanie.



Podsumowanie

W skali 1-5 dietę warzywno-owocową w Akuku oceniam na 4/4-

Ogromny plus za koktajle i zakwas buraczany. Dobre sałatki i faszerowane warzywa.
Uważam, że warzywa powinny być al dente, więcej świeżych warzyw i ziół, trochę bardziej urozmaicone śniadania, zupy kremy - do dopracowania.


Czy skorzystam ponownie z diety pudełkowej? Myślę, że tak, ale raczej nie długoterminowo, a na tzw. "przypominajki" jednodniowego postu lub w innej sytuacji.

Czy polecam catering dietetyczny? Raczej tak. Choć jest to kwestia indywidualna. Sama lubię gotować, więc po tygodniu czułam się nieco "zdominowana" narzuconym menu.

Poza tym często też przebywam poza biurem, co w przypadku tej diety jest zarówno plusem i minusem. Nie wszędzie można podgrzać posiłek, ale można zamienić ich kolejność i zabrać ze sobą pudełko czy koktajl - ja tak robiłam.

Dla innych, którzy nie spędzają dużo czasu w kuchni, taka możliwość jest zbawienna i wygodna.
Wydaje mi się, że dieta pudełkowa może być dobrym rozwiązaniem np. dla pracowników biurowych oraz osób, które nie mogą same zmotywować się do rozpoczęcia diety, nie mają czasu ani ochoty gotować w domu lub np. mają remont kuchni 😉

W ofertach cateringów jest też możliwość konsultacji z dietetykiem i warto z tego skorzystać.











0

sobota, 20 kwietnia 2019

Z utęsknieniem czekając na wizytę w Niechorzu u Cywila i jego wybitne carpaccio z albacory, wymyśliliśmy sobie to oto danie :)


Składniki:

  • garść rukoli
  • cienkie plastry awokado
  • cieniutkie zrobione obieraczką plastry ogórka
  • plastry świeżego tuńczyka
  • posiekany por
  • kolendra
  • pieprz świeżo mielony
  • sok z limonki
  • sos tamari
  • sos sriracha (jeśli ma być pikantne - u nas było)
  • oliwa z oliwek/olej sezamowy



0

piątek, 19 kwietnia 2019

Jestem coraz bardziej zachwycona dietą ketogeniczną. Zbędnych kilogramów ubywa. Trzymajcie kciuki, bo cel jest taki, żeby wrócić wreszcie do wagi sprzed Hashi. Oby się udało :)
I jak ja dobrze jem! Same pyszności. Żeby nie było mi smutno w Wielkanoc, bo choć za ciastami nie przepadam, to coś jednak do świątecznej kawki by się przekąsiło. Na szczęście na diecie ketogenicznej istnieje coś tak cudownego jak "fat bombs" czyli bomby tłuszczowe, które pomagają delikwentom takim jak ja spożywać odpowiednią, zaplanowaną ilość tłuszczu.
Robiłam już kuleczki z maseł orzechowych, które są bardzo smaczne. Teraz chciałam coś, co będzie przypominało ciastko, lecz ciastkiem nie jest, bo składa się prawie w całości z kokosa i gorzkiej czekolady.


Składniki na 12 sztuk:
  • 400 g wiórków kokosowych
  • 1 gorzka czekolada 85% - 100g  (u mnie Lindt Excellence Mild 95%) 
  • 2-3 łyżki kakako
  • 2 łyżeczki stewii (lub do smaku)
  • 2 łyżeczki esencji waniliowej
  • pół łyżeczki cynamonu
  • 250 ml mleka kokosowego (u mnie Real Thai)
  • łyżka oleju kokosowego extra virgin
1. Rozpuszczamy czekoladę z łyżką oleju kokosowego.
2. Wlewamy do foremek, wstawiamy do lodówki.
3. Masło kokosowe: miksujemy wiórki na wysokich obrotach do momentu aż zaczną wypuszczać tłuszcz, a masa będzie miałka. Dodajemy do smaku dwie łyżeczki stewii, ekstrakt waniliowy i mikusujemy chwilę. (Takie masło można sobie zostawić w słoiku na przyszłość ;))
2. Dzielimy masło kokosowe na pół
3. Do białej masy dodajemy mleko kokosowe. Miksujemy.
4. Do ciemnej dodajemy kakao i cynamon. Miksujemy.

Na schłodzoną czekoladę przekładamy kakaowe masło kokosowe. Gdy zastygnie dodajemy masę białą. Trzymamy w lodówce przez wiele dni.

Bomby tłuszczowe mają to do siebie, że nie da się ich zjeść dużo, a mogą zastąpić nawet posiłek. Są bardzo sycące. I SMACZNE :D






Źródło: CarbManager




1

wtorek, 16 kwietnia 2019

Na FB i Insta wrzucałam przez ostatni tydzień wpisy dotyczące diety pudełkowej warzywno-owocowej. Dajcie znać, czy mam napisać recenzję KLIK

Chciałam wypróbować catering dietetyczny i też pomóc sobie wreszcie zacząć, bo choć wcześniej robiłam posty (7- max 30 dni) to w tym roku było mi ciężko się zmotywować.  A że „zapłacone-zjedzone” - nie miałam wyjścia ;)

Tym razem moim celem było również łatwe wejście w ketozę, bo zaczęłam interesować się dietą ketogeniczną jakiś czas temu. Nawet zaczęłam robić kurs e-learningowy na keto coacha. Więc teraz może siłą rzeczy pojawić się trochę keto-przepisów. Ale mój Mąż i Przyjaciele nie są na doecie, więc będzie na pewno też coś węglowodanowego :)

Na keto nie je się tradycyjnego chleba, a jednak fajnie jest chrupnąć od czasu do czasu jakiś wysokobłonnikowy zamiennik. Kupiłam sobie pyszne krakersy z siemienia lnianego w Pyszneeko i postanowiłam zrobić swoją domową wersję, która jest banalnie prosta i bardzo mi smakuje.


Składniki:

  • filiżanka siemienia lnianego
  • 1/4 filiżanki nasion babki płesznik
  • 1/4 filiżanki pestek z dyni
  • 1/4 filiżanki pestek słonecznika
  • 4 łyżki nasion chia
  • 2 łyżki nasion sezamuh
  • 1 łyżka maku (opcjonalnie)
  • 1 łyżka mieszanki ziół (u mnie mix grecki)
  • 1 łyżka posiekanego świeżego rozmarynu (opcjonalnie)
  • 1 łyżeczka soli himalajskiej
  • około dwóch filiżanek wrzątku

Składniki suche mieszamy ze sobą. Dolewamy wrzątek i mieszamy aż wszystkie składniki się połączą. Gdy już masa będzie ciastowata i śluzowata, przekładamy na wyłożoną papierem blachę. Przykrywamy drugim arkuszem papieru i wałkujemy. Po rozwałkowaniu ponacinałam „placek” w paski, żeby łatwiej było go połamać. 
Pieczemy około 30-40 minut w 180 stopniach z termoobiegiem. 

Źródło: CarbManager


0

wtorek, 9 kwietnia 2019

Kto lubi kartoflankę? U nas w domu ją uwielbiamy. W ogóle ziemniak to też warzywo, ma dużo potasu i jest bardzo zdrowe :) 🥔🥔🥔😋 Jeśli mam przyznać, jest też moim największym grzechem, ponieważ prędzej skuszę się na blot Teściowej, pyzy mojego Taty, czy placki ziemniaczanymi, niż na tort lub ciastko. Ziemniaki są moją kulinarną nemezis, przyjaciółką opony i zgubą dla diety.
A żeby było radośniej i bardziej masochistycznie, od dwóch dni jestem na diecie Dr Dąbrowskiej, więc tym razem najem się oczami 👀 a zupkę pałaszuje mój Ukochany Mąż.

Składniki:

  • 5 ziemniaków (w sumie powinno być około 300-400g)
  • 2 marchewki
  • kawałek pora
  • kawałek selera 
  • łodyga selera naciowego
  • pół cebuli (jeśli jest mała, to cała)
  • 2 ząbki czosnku
  • duża łycha masła lub oliwy
  • łyżeczka cząbru
  • sól, pieprz
  • bulion warzywny (u mnie koncentrat robiony w domu)
  • łyżka przyprawy warzywnej (u mnie domowa)
  • listek laurowy
  • ziele angielskie (ze 3-4 kuleczki)
  • kiełbaska/boczek podsmażony
  • 100-150 g śmietanki migdałowej (lub zwykłej)
  • 1200 ml wody (lub jeśli nie macie koncentratu bulionu, może być bulion lub rosół)
  • garść świeżego posiekanego koperku
  • opcjonalnie: prażona cebulka
Połowę ziemniaków, marchew, cebulę, czosnek, pora i selera kroimy bardzo drobno (ja zmiksowałam na obrotach 5 w Thermomixie). Dodajemy masło i chwilę dusimy od czasu do czasu mieszając. 
Dodajemy wodę, koncentrat bulionu, przyprawy: listek, ziele, cząber, przyprawę warzywną, pieprz i gotujemy około 20 minut.
W tym czasie na niewielkiej ilości oliwy podsmażamy kiełbasę i boczek. Resztę ziemniaków kroimy w kostkę i dodajemy z kiełbasą do zupy. Na koniec dodajemy koperek i śmietanę migdałową i gotujemy jeszcze ze 2 minuty. Można podać z prażoną cebulką.


0

Często robię krewetki, jednak tak dużych wcześniej nie miałam okazji przygotować. Jedna z nich była prawdziwym mutantem.😱🍤🍤🍤
Robiliśmy je podczas wizyty u Przyjaciół, a kupiliśmy w niemieckim Kauflandzie. Znalazłam w nim jeszcze sardyńskie Vermentino, więc bajka! Połączenie idealne.
Głowiłam się, jak je zrobić i zdecydowałam, że je upieczemy. Nie spodziewaliśmy się, że wyjdą tak niesamowicie smaczne. Mięso po było delikatne, nie-gumiaste, mięciutkie.
Zrobiliśmy też na patelni mniejsze krewetki, ale szczerze? Niestety, choć były smaczne, normalne - z gigantami przegrały :)


Składniki:

  • 500g krewetek romiar 6/8 (nam się udało kupić oczyszczone, bez głowy, z częścią pancerzyka)
  • papryczka chilli
  • garść posiekanej natki z pietruszki
  • garść świeżej kolendry
  • chlust białego wytrawnego wina
  • chlust oliwy
  • kilka łyżek masła
  • sól do smaku

Piekliśmy je w temperaturze 200 stopni przez mniej więcej 20 minut. Być może odrobinę dłużej. W połowie pieczenia odwróciłam krewetki na drugą stronę.

Do krewetek zrobiliśmy pieczywo czosnkowe, popijaliśmy Vermentino i w województwie lubuskim poczuliśmy się jak na sardyńskich wakacjach.




0

sobota, 9 marca 2019

Nie miałam pomysłu. 🤔
Miałam kawałek polędwicy wołowej, podgrzybki (rozmrożone) i nie chciało mi się obierać ziemniaków. 
Więc poszłam na łatwiznę :) Pyszną łatwiznę 😋
Wyszło danie totalnie fusion i na pewno warte zanotowania.

Do risotto upiekłam papryczki. To też banalnie proste danie, które robię jako dodatek albo tapasik.
Przepis jest taki: naczynie żaroodporne + papryczki + gruba sól + chlust oliwy + 30 minut + 180 stopni + termoobieg 👌🏻👌🏻👌🏻 Finito. 

Składniki dla 2-3 osób (około i „na oko” 👁) 
  • kawałek polędwicy wołowej (ok. 400 g)
  • 300-400 g podgrzybków 
  • duża cebula
  • 2-3 łyżki klarowanwgo masła (lub oliwy z oliwek)
  • 2 łyżki passaty pomodorowej lub przecieru
  • 200 ml migdałowej śmietanki (lub jeśli jecie mleko krowie - zwykłej)
  • 4 garści ryżu do risotto (Arborio)
  • chlust białego wytrawnego wina
  • liść laurowy
  • 2 ziarenka ziela angielskiego
  • pół łyżeczki papryki słodkiej w proszku
  • pół łyżeczki czosnku w proszku
  • pół łyżeczki cebuli w proszku
  • sól
  • dużo świeżo mielonego pieprzu
  • garść posiekanej natki z pietruszki
Na maśle podsmażyłam pokrojoną w kostkę cebulę, po chwili dodałam kawałki polędwicy, smażyłam dalej około 4 minut, dodałam grzyby, przyprawy, ryż i smietankę. Chlustnęłam wina. Gdy ryż był al dente dodałam passatę i natkę z pietruszki. Pogotowałam minutę i voila! 


0

środa, 6 marca 2019


Zainspirowana ostatnimi kulinarnymi ekscytacjami w różnych restauracjach postanowiłam poeksperymentować ze smakami. 
Bardzo lubię połączenie mięsa/ryb i mango. Sprawdziło się ono również w tym przypadku - tatar wyszedł wyśmienity.

Składniki tatara:
  • 200 g świeżego tuńczyka (bez przerostów)
  • Niewielki kawałek pora
  • Papryczka chilli lub jalapeño (u mnie obydwie- po kawałku)

Sos do tatara:
  • olej sezamowy - około łyżki
  • sos sojowy tamari - około dwóch łyżek
  • plaster świeżego imbiru
  • syrop z agawy - około łyżki
  • sriracha lub inna pikantna pasta - pół łyżeczki
  • garść świeżej kolendry

Do podania:
  • Zmiksowane z kolendrą dojrzałe mango (można dodać chilli i posiekaną kolendrę)
  • Rukola, ogórek, sos sojowy, olej sezamowy, uprażony sezam.
Stek z tuńczyka siekamy, mieszamy z porem, chilli i sosem. 
Osobno - jak żółtko w tradycyjnym tatarze z wołowiny, podałam sos z mango. 
Żeby danie miało formę sałatki podałam je na rukoli ze świeżym ogórkiem i prażonym sezamem, skropione olejem sezamowym i sosem sojowym. Do tego ziołowa grzanka.

0

poniedziałek, 25 lutego 2019

Muszę przyznać, że to danie to w pewnym sensie podróbka, bo bardzo podobne jadłam w restauracji. Postanowiłam odtworzyć je w domu i mimo, że trochę się różni, szczególnie wyglądem 😂, w smaku jest pyszne.
Do rzeczy zatem.


Składniki na placki:

  • około pół kg ziemniaków 
  • sól
  • pieprz
  • oliwa z oliwek
  • łycha mąki ziemniaczanej

Ziemniaki ścieramy na grubych oczkach tarki, jeśli mają za dużo wody, odsączamy.
Dodajemy mąkę ziemniaczaną, sól, pieprz i chlust oliwy. Mieszamy.
Formujemy cienkie placki na papierze skropionym oliwą.
Pieczemy około 15 minut.
Piekłam na funkcji grill (uwaga, żeby się nie spaliły).


Pierś z kurczaka, szpinak i sałatka są w filmiku. Robiłam je w banalnie prosty sposób :)




#ziemniaki #plackiziemniaczane #bezglutenu #glutenfree #ziemniaktowarzywo #bezjajek #bezjaj

0

niedziela, 24 lutego 2019

To był weekend pyszności! Wczoraj kupiliśmy na bazarku cielęcinę i zrobiłam z niej pyszne sznycle na szybko. Do tego gnocchi, już na trochę mniej szybko, bo było trochę zabawy. Zwłaszcza, że robiłam wersję bezglutenową. Ciasto się troszkę lepiło i trudniej było ulepić ładne "kopytka". Ale nie ładność się liczy, tylko smak. A smak był mistrzem. Dziś dojedliśmy gnocchi z szybkim sosem pomidorowym.

Składniki na sznycle dla dwóch osób:
  • 2-3 sznycle cielęce grubości ok 2 cm (np. z udźca)
  • łyżka klarowanego masła
  • chlust białego wytrawnego wina
  • masło pietruszkowe (przepis tutaj)
  • sól
  • pieprz
  • łyżeczka skrobi ziemniaczanej
Lekko stłukłam mięso, posypałam solą i pieprzem. Usmażyłam z obydwu stron na klarowanym maśle. Chlusnęłam winem. Poddusiłam chwilę, dodałam masło pietruszkowe i jeszcze chwilę smażyłam aż sos się zredukował. Na koniec zagęściłam odrobiną skrobi wymieszanej z zimną wodą.
Podałam z gnocchi.


Składniki na gnocchi:


W przepisie jest parmezan, którego ja nie dodawałam

  • 250-300 g mąki bezglutenowej (u mnie owsiana, skrobia ziemniaczana i z lenistwa mix bezglutenowy - lub zwykłej pszennej) + mąka do podsypywania
  • 1 jajko
  • łyżeczka soli
  • około 800g ziemniaków ugotowanych, ostudzonych
Ziemniaki miksujemy lub przepuszczamy przez praskę, dodajemy mąkę, jajko i sól i dokładnie wyrabiamy. Na oprószonym mąką blacie robimy roladki, kroimy na małe kawałki i: albo robimy rowki widelcem albo odciskamy na odwrotnej stronie tarki.
Gotujemy kilka minut aż wypłyną w osolonej wodzie.




0

sobota, 23 lutego 2019

Najprostsza rzecz na świecie i przepyszna! Można zrobić w ten sposób nie tylko sezamki, ale wszelkie inne orzeszki i pestki.
Zwłaszcza, kiedy się w domu raczej nie trzyma słodyczy (rozsądek), a pojawia się nieoczekiwana zachcianka 😋😉



Składniki:
pół na pół:

  • cukier brązowy i sezam (u mnie jeszcze pestki ze słonecznika i wiórki kokosowe)
  • opcjonalnie: szczypta soli himalajskiej lub jakiejkolwiek 😉
  • dwa kawałki papieru do pieczenia, dwie deski do krojenia lub jedna i wałek

Na suchej patelni rozpuściłam cukier.
Uwaga, żeby nie przypalić ❗
♨ i żeby się nie poparzyć.

Do karmelu dodałam sezamki, pestki i wiórki, zamieszałam. Uwaga, bo szybko zastyga ❗
Przełożyłam na papier, przykryłam drugim kawałkiem papieru i przycisnęłam deską.
Po przestudzeniu pokroiłam i zjadłam😄😄😄



0

🥩🥩🥩Steki z frytami to nasz klasyk 👌🏻👌🏻👌🏻
Ostatnio furorę robią też frytki smażone na oliwie z oliwek (lub miksoe oleju rzepakowego z oliwą - zależy, co jest w domu) z gałązką rozmarynu i kilkoma ząbkami czosnku.  Po postu sztos! Domowe fryty robię od kilku lat metodą mojej koleżanki Marty: pokrojone ziemniaki blanszuję i suszę. Frytki są wtedy bardziej chrupiące.


Przepisów na steki na blogu jest kilka np. tutaj
Te z filmiku usmażyłam tym razem na odrobinie klarowanego masła.
My lubiny medium rare. Więc smażę mięso dosyć krótko w zależności od grubości kawałka.
Do steków zrobiłam dwa masła smakowe, które wykorzystałam również do innych dań.

Masło koperkowo cytrynowe:
  • 100 g masła
  • skórka z 1/4 ekologicznej cytryny (starta lub zblendowana)
  • łyżka soku z cytryny
  • sól
  • pieprz
  • posiekany koperek
Masło pietruszkowe
  • 100 g madła
  • garść posiekanej natki z pietruszki
  • pieprz
  • sól
  • killa kropel soku z cytryny

0

czwartek, 24 stycznia 2019

Kruche ciasteczka, które robi moja Teściowa i dla których grzeszę glutenem ;)


Składniki:
  • 1/2 kg mąki
  • 1 szklanka cukru pudru
  • 3 łyżki gęstej śmietany
  • 150g masła zamrożonego
  • 2 jajka duże
  • 1 łyżka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • cukier do posypania
Mąkę przesiać z cukrem pudrem oraz proszkiem do pieczenia.
Masło zetrzeć na tarce o grubych otworach.
Zmieszać z mąką.
Wbić dwa całe jajka, dodać szczyptę soli, śmietanę i szybko zagnieść.
Włożyć do lodówki na około 1 godzinę.
Przed wyłożeniem na blachę jeszcze raz zagnieść.
Rozwałkować, wyciąć ciasteczka. Posypać cukrem.
Piec 30 minut pierwszą partię w temperaturze 160 stopni z termoobiegiem.
Drugą partię 25 minut.
0

czwartek, 17 stycznia 2019

Chlebek, który jest keto i wegan-przyjazny.
Nie dodawałam do niego jajek, za to dodałam vEGGs, które spokonie można zastąpić większą ilością babki płesznik moim zdaniem lub innym wegańskim zamiennikiem jajka.
Chleb mieszałam w Thermomixie, jednak i tak korzystałam ze zmielonych już orzechów, które zostały mi po świątecznych zakupach.




Składniki:

  • 100 g mielonych orzechów włoskich
  • 100 g mielonych migdałów
  • 50 g mielonych orzechów laskowych
  • 150 g ziaren słonecznika
  • 80 g siemienia lnianego
  • 80 g babki płesznik (lub jajowatej)
  • łyżeczka soli (i dowolne przyprawy, jakie lubicie)
  • 20 g sezamu (opcjonalnie)
  • 20 g maku (opcjonalnie)
  • 20 g nasion chia (opcjonalnie)
  • 8 vEGGs
  • oliwa z oliwek
  • papier do pieczenia

Wymieszałam dokładnie wszystkie składniki, przełożyłam do keksówki wyłożonej papierem i skropionej oliwą i piekłam około godziny w temperaturze 180 stopni.
Lepiej nie kroić go przed ostudzeniem, bo się rozsypuje.
Chleb jest bardzo sycący.

Jeśli chodzi o kalorie i węglowodany netto - dodaję zdjęcie z aplikacji Carb Manager.
Jedna kromka ma bardzo dużo kalorii, ale chyba więcej nie da się zjeść.
Węglowodany: 2,4g na kromkę, więc jak najbardziej keto-friendly.





#veganbread #ketobread #glutenfree #chleb #chlebbezglutenu #domowychleb #veggs
0

Łączna liczba wyświetleń