Uwielbiam steki! Jestem zboczonym mięsożercą. Niech wrażliwe osoby i wegetarianie tego nie czytają ;)
Potrafię podczas robienia podjadać surowe mięso. Raz na jakiś czas robimy sobie stekowy obiad. To już tradycja. Często zbiega się to ze wspólnym oglądaniem Dextera ;) Do steków najczęściej podaję fasolkę szparagową z masłem i czosnkiem lub sałatę. Frytki z ziemniaków w mundurkach (ulubione Loczka),
placuszki ziemniaczane lub
puree z ziemniaków.
Najlepsze steki są z polędwicy, ale czasem robię też z rostbefu. Pomysły na rostbef znajdziecie
tutaj:
-
piekielne steki
-
steki w czerwonym winie i rozmarynie
-
steki rosyjskie w ostrej marynacie na szybko
Polędwicę kupuję zwykle w całości a potem dzielę na porcje (Makro) lub wybieram ładny kawałek (Bazarek na Joliot Curie/Bytnara w Warszawie).
Duża polędwica wystarcza na trzy obiady dla 3 osób, mała na dwa (waga około kilograma). Z doświadczenia mogę podpowiedzieć, że mniejsze sztuki mają ładniejsze mięso.
Część polędwicy (na przykład tę najwęższą -ogonek) można zamrozić na carpaccio albo zrobić z niej
tatar.
Czasami kupowałam polędwicę argentyńską, która ma trochę inny smak i ciemniejszy kolor. Wiem, że ma ona swoich wielbicieli i to co napiszę, będzie pewnie dla nich obrazoburcze. Nie czuję żadnej specjalnej różnicy między jedną a drugą a nawet wolę polską. Najwidoczniej nie mam aż tak wrażliwego podniebienia ;)
Polędwica argentyńska jeszcze jakiś czas temu byla dużo droższa od rodzimej krówki. A to i tak jedno z najdroższych mięs. Teraz zauważyłam, że nie różni się za bardzo cenowo.
Kilogram polskiej polędwicy kosztuje od 78-100 złotych. Najczęściej kupuję wołowinę na bazarku u jednej Pani, która zawsze ma świeże, ładne, oczyszczone z błon mięso.
Najlepsze steki w Warszawie, jakie jadłam w restauracji są moim zdaniem u Mielżyńskiego. Całkiem niezłe w Kredensie. Jest jeszcze podobno lokal na Żurawiej, którego nie testowałam.
Razem z Chłopakami zgodnie przyznajemy, że najlepsze są domowe. Mamy gwarancję, że nikt mi nie dorzuci przyprawy lub sosu, którego nie lubię i nie zepsuje całego posiłku.
Dlatego zapraszam do smażenia steków w domu!
Próbowałam już wielu metod smażenia steków:
- na oliwie lub maśle - te tłuszcze się nie na dają do tak wysokiej temperatury smażenia
- na plancie - całkiem niezła metoda, należy użyć niewielką ilość tłuszczu. Jednak mięso puszcza sok.
- w piekarniku - trzeba piec dłużej, więc mięso twardnieje (albo ja nie potrafię dobrze upiec polędwicy)
- na suchej, rozgrzanej teflonowej patelni - to mój ulubiony sposób, w restauracjach smażą steki na rozgrzanej blasze, tą metodą wychodzą podobne
- na oleju kokosowym - olej kokosowy nie pachnie i ma wysoką temperaturę smażenia, więc jeśli marynujemy wcześniej mięso w przyprawach, sprawdza się bardzo dobrze.
Przyrządzamy steki:
Mięso czyścimy, czasami ma włókna, błony - należy je konicznie wykroić, stek musi być miękki i rozpływać się w ustach. Kroimy je na kotlety grubości około 2, 3 cm (zależnie od upodobań) i smażymy na mocno rozgrzanej teflonowej patelni około 3 minut z każdej strony. Jeśli mają być mocniej przypieczone, wtedy dłużej.
Znalazłam w internecie małą instrukcję, nie wiem, kto jest autorem, bo pojawia się w kilku miejscach. Między innymi na całkiem fajnej stronie
http://www.steak-enthusiast.com
Steki często puszczają sok/sos, więc jeśli Wam to przeszkadza, możemy je odsączyć na kromce chleba.
Na wierzchu kładziemy kawałek masła czonskowego lub ziołowego, solimy i posypujemy świeżo zmielonym pieprzem. Ja zwykle kładę masło po przewróceniu steku na patelni.
Ja bardzo lubię
masło czosnkowo-lubczykowe z kolorowym pieprzem, które robimy następująco:
1/4 miękkiego masła mieszamy z wyciśniętym ząbkiem czosnku i garścią świeżego, posiekanego lubczyku, doprawiamy solą i kolorowym pieprzem. Możemy w ten sam sposób zrobić masło z innymi ziołami.
Bardzo lubię też steki z
parmezanem i balsamico.
A tutaj całkiem ciekawy filmik. A podobno czerwonego mięsa się nie soli przed. Popatrzcie, to fajny pomysł na sezon grillowy :)